Quantcast
Channel: U Antoniny
Viewing all 431 articles
Browse latest View live

Powiew jesieni

$
0
0
zanim deszcz poszarzy świat, spadną liście i zrobi się zimno. Zdjęcia robione w ogrodzie i okolicy w zeszłym tygodniu.



 
Dopiero niedawno udało mi się zakończyć wysadzanie cebulowych (niepotrzebnie wszystko wykopywałam - teraz musiałam posadzić wszystkie). Teraz jeszcze prace porządkowe, a potem zabezpieczanie roślin na zimę.
Tymczasem porządkowanie cmentarzy, niestety plany na ten tydzień pokrzyżowała aura (deszcz już do nas dotarł).
 

 W oczku wodnym pozasychały już liście lilii wodnych
 
 Miłorząb
 

 Tulipanowiec
 
Krokus (szafran) jesienny

Żyję, żyję

$
0
0
tylko permanentnie brak mi czasu. Dni rozmywają się niesamowicie. To nie jest tak, że leniuchuję, po prostu jakoś kiepsko wyrabiam się ze wszystkimi obowiązkami. Codzienność skrzeczy niesamowicie. Nawet na niedzielne wycieczki nie było czasu (nie mówiąc o blogowaniu).



Wczoraj wędziliśmy szynkę. Mięsko zgromadzone od jakiegoś czasu prosiło się, by je w końcu przerobić. Na Wszystkich Świętych zjedzie córka z rodziną, więc niech sobie weźmie świeże wyroby. Niestety w ogrodzie zrobił się niemożliwy ziąb, kiedy tylko słońce skryło się za lasem. Więc nie zrobiliśmy już drugiego wsadu (piersi kurze) i przełożyliśmy na dziś.

 W tle beczka - nasza "wędzarnia",
 
Mąż pilnuje ognia
 
A, że jednocześnie nie zdążyłam porobić porządków przy wszystkich grobach, postanowiłam dziś posprzątać przy grobach przodków w Zagórzu, bo w tygodniu po przestawieniu czasu, już bym nie dała rady. Byłam jedyną osobą porządkującą dziś groby - hmm, no trudno - ale się odrobiłam.
Po powrocie  do ogrodu: wędzenie, a po powrocie do Sanoka, szybko pojechałam na tutejszy cmentarz zapalić światła.

Jeszcze parę dni temu było tak
 
a dzisiaj tak

Robótkowo: realizuję projekt dla Matyldy - gruby sweter. A, że włóczki jakby za mało na sweter (wydawało się, że wystarczy), muszę pruć zrobioną dotąd plisę okalającą i robić ją węższą. Ot takie kombinacje. Z dnia na dzień wydaje mi się, że już, już złapię oddech - niestety. Jutro idę z mamą do lekarza i pewnie posiedzimy parę godzin w kolejce.
Tymczasem jesień anektuje świat... stąd zdjęcia z ogrodu.

Czapka dla dziecka (1 rok)

$
0
0
Wandzia rośnie, już skończyła rok, trzeba więc zrobić jej nowe czapki. No to zaczęłam produkcję - na razie komplet: czapka w warkocze plus rękawiczki. Kiedy właścicielka nakrycia głowy przyjedzie, przymierzy - to przekonam się czy utrafiłam z rozmiarem (kiedy dziecka nie ma "pod ręką" i nie można przymierzyć - naprawdę trudno wstrzelić się w aktualny rozmiar), pomimo tego, że korzystam i z pomiarów głowy, i z tabelki rozmiarów czapek. W zeszłym roku zanim wstrzeliłam się w rozmiar noworodkowy - głowa urosła...
Czapka w warkocze, które się nieco zwężają do góry, dziana na okrągło:

 
 
Druty 3 mm (ściągacz), 3,25 mm (warkocze); włóczka "Kotek", 300m/100 g; 100% akryl; zużycie na cały komplet może z 70 - 80 g
 
Dorobiłam sznurki do zawiązywania czapki pod brodą
 
Do kompletu rękawiczki, miały być sówki (ale schematu nie zabrałam ze sobą, kiedy je robiłam w poczekalni do lekarza i wyszły takie, jakie wyszły; zapomniałam o jednym przełożeniu warkocza).
No cóż mała się nie zna i będzie nosić to, co się jej ubierze.
Ku pamięci: ściągacz: 80 oczek - druty 3 mm; warkocze 100 oczek- druty 3,25. Pięć powtórzeń warkocza szerokiego na 16 oczek, miedzy warkoczami: 4 oczka.

Wyróżnienie Creative Blog Tour

$
0
0
dostałam od Teni, za co bardzo dziękuję.


Jest ono cenne, tym cenniejsze, że nie jest wyróżnieniem krążącym w sieci bezmyślnie, przekazywanym tak ad hoc, tylko takim, że zarówno wręczający, jak i otrzymujący musi się nieco wysilić, by to wyróżnienie godnie przekazać dalej.


Tenię poznałam wirtualnie już dawno, kiedy zaczynałam moją "drogę blogową". Blogów w sieci było zdecydowanie mniej, a na blog Teresy przywiodły mnie (co pewnie będzie  zaskoczeniem dla autorki) opisy jej wycieczek. I chociaż Teresa jest osobą wielce utalentowaną plastycznie, realizującą się w różnych technikach (haft, quilling, scrabooking, papierowa wiklina, bibułkowe kwiaty, broszki z zamków itd.itd.) - to te Jej wycieczki, były dla mnie przede wszystkim, przyczyną odwiedzania bloga "Kuchnia i pasja". Uwielbiam wpisy Teresy o nowych, zwiedzanych miejscach. Są zawsze bardzo rzetelnie przygotowane i można się naprawdę dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy.
Podziwiam też Tenię za wspaniałą, artystyczną umiejętność haftowania krzyżykami. Prace są bardzo staranne, misterne i wspaniale wykonane. Oprawiłam sobie nawet w ramki dwie karty świąteczne z haftami otrzymane od Teresy - służą mi jako ozdoby świąteczne.


Warto zaglądać na blog Kuchnia i pasja, gdyż obok zgłębiania powyższych tematów możemy podziwiać na nim piękne rośliny z ogrodu autorki i skorzystać z jej przepisów kulinarnych.

Kolejny element spełnienia warunków otrzymania wyróżnienia - napisanie czegoś o sobie.

Nad czy teraz pracuję?
Kończę sweter na drutach, z plisą warkoczową (miał być ukończony przed przyjazdem córki, jednak się nie udało); zamierzam zrobić jeszcze kilka czapek dla wnuczki i dla rodziny. W planach sweter z koła dla córki. Zresztą planów jest zdecydowanie więcej, aniżeli mocy przerobowych. Mam nadzieję, że długie jesienne wieczory pozwolą na ich realizację. Chciałabym też ukończyć pisanie relacji z wycieczki na Ukrainę oraz może znów umieszczać opisy wykonania różnych robótek. Jakoś mało czasu mam popołudniami (nie wiem czy życie tak galopuje, czy ja aż tak się starzeję, że nie nadążam).
Czym moje pracę różnią się od innych?
Chyba zabardzo się nie różnią. Tyle, że do swoich prac nie potrzebuję opisów; wiele projektów, wzorów i modeli potrafię odrobić ze zdjęcia lub sama sobie coś tam wymyśleć. Korzystam z tego czego kiedyś nauczyła mnie mama i nieustannie uczę się od innych.
Jak wygląda mój proces tworzenia?
Mam ulubiony fotel, na którym siedzę podczas dziania na drutach lub szydełkowania. Pod ręką mam szafkę z kolekcją drutów, szydełek, nożyczek, igieł i innych potrzebnych akcesoriów. Obok kosz z włóczkami aktualnie potrzebnymi i tu pojawia się problem, bo włóczki magicznie z kosza wyłażą (ciągle są potrzebne te na już, więc je przynoszę z drugiego pokoju i przy fotelu pojawiają się kolejne worki, woreczki, reklamówki z zaczętymi robótkami, niedokończonymi realizacjami pomysłów). Kiedy zmieniają się pory roku wymieniam zasoby (bawełnę na cieplejsze włóczki). A pomysły różnych projektów wymyślam w nocy, leżąc w łóżku.
Dlaczego tworzę i piszę bloga?
Zaczęłam pisać bloga, kiedy znalazłam się na zwolnieniu lekarskim z powodu uszkodzenia kręgosłupa. Chodzić nie bardzo, leżeć nie bardzo, siedzieć nie bardzo się dało (robiłam na drutach nawet na leżąco), więc pomyślałam, że warto założyć bloga, gdzie będę sobie sterem, okrętem i żeglarzem. Uniezależniłam się też dzięki temu od ataków pewnych osób na forach hobbystycznych.
Blog miał być o robótkach, ale nie tylko, dlatego nie ma w tytule nic, co związanego jest z robótkami ręcznymi. Nie chciałam zakładać innych blogów na kolejne tematy, tu wrzucam wszystko o czym chcę pisać (dzięki etykietom opanowuję chaos tematyczny). Blogowanie traktuję bardzo poważnie i boleję z powodu ograniczeń czasowych niepozwalających przygotowywać systematycznie merytorycznych wpisów.


Ostatnia część - nominacja. Nominuje Agę - ciaparę; blog Moje robótkowanie. Agnieszka najpierw pojawiła się na "Forum u Maranty" - wtedy jeszcze była początkującą dziewiarką. Dziś - muszę przyznać - stała się doświadczoną osobą w dziedzinie robót ręcznych. Bardzo dużo się uczyła i bardzo starała. Również inne dziedziny nie są Adze obce: a więc i decupage, szycie,  szydełko i wiele innych.


Jest pomysłowa i kreatywna. Jak przystało na prawdziwą panią domu Aga potrafi wyczarować coś z niczego i wykorzystać ponownie różne rzeczy, dla których inni nie znaleźliby zastosowania. Kiedy poczytamy bloga Agi zobaczymy jakie ma pomysły. Dziewczyna zawsze chętnie służy radą i pomocą. Dała się też poznać jako osoba o wrażliwym sercu.
Kiedyś tam umówiłyśmy się na prywatną wymiankę i otrzymałam od Agi piękny chustecznik i wieszak ozdobiony techniką decupage.


Blog Agnieszki jest prowadzony w formie rozmowy z czytelnikiem - co zachęca do dyskusji na różne tematy. Uważam, że warto promować takie osoby jak Agnieszka, która jest ambitna, rozwija się nieustannie, jest ciekawa nowych technik i chętnie uczy się   nowości. Przy tym jest osobą otwartą na potrzeby innych - zawsze można na nią liczyć.

(Drogie Panie -pozwoliłam sobie  na  skopiowanie z waszych blogów, waszych  fotografii).

Cardigan/kardigan damski

$
0
0
Nie mogłam się zdecydować czy napisać "cardigan" (z j. angielskiego), czy spolszczyć na "kardigan"...


Sweter powstał z włóczki, z dawnych zapasów (wydawało się, że już nigdy nie zostanie wykorzystana), a tu nagle i kolor wpasował się w trendy modowe, a i grubość okazała się odpowiednia (córka lubi czasem włożyć taki gruby sweter).

Druty 7 mm; włóczka "Kartopu Yunlu (u - unmlaut) as"; 70% akryl, 30% wełna;
103 m/100 g; zużycie 600 g
 
Sesja zdjęciowa jak zwykle na chybcika na balkonie - trzeba było zrobić zdjęcia, zanim wytwór pojedzie do Krakowa. Sweter całkowicie bezszwowy, robiony od góry; z boku i w raglanie 2 oczka lewe imitujące szwy.
 

 
Z tyłu na środku gruby, szeroki warkocz. Na ramionach króciutki warkocz (5 przełożeń). Plisa dorobiona na samym końcu.
 


Detale
 
Z założenia sweter miał być niezapinany - jednak córka zmieniła zdanie (w pierwszej wersji były  haftki), ostatecznie kupiłam pasujące guziki (niewielkie kołki), dorobiłam szydełkiem pętelki i sweter teraz jest zapinany. Nie było jednak czasu, by zrobić fotki z zapięciem. Włóczka została wykorzystana niemal do końca - zostało ze 2 m.

Jesień nas rozpieszcza

$
0
0
ciepłem i piękną pogodą. Tylko dzień staje się zbyt krótki i nie ma kiedy pocieszyć się słońcem i kolorami jesieni. Dzisiaj (jak zawsze spóźniona) wykopywałam w ogrodzie dalie i kany. Zabrakło niestety czasu na wygrabienie liści. Dzień umyka błyskawicznie.  Trochę więc jesieni, ale nie z ogrodu - tylko z czołgowiska :


W zeszłym roku umieściłam na blogu zdjęcie zrobione z tego samego miejsca, zupełnie podobne
 


 

Jesienna Tolka
 


Remontują przejazd przez potok - wydobyli takie wielkie rury
 
Kolejny sweter dla córki gotowy - zdjęcia niebawem.

Czapka (2) i rękawiczki dla rocznego dziecka

$
0
0
Czapka dla Wandzi z wrabianymi sówkami :


Kolor na łapy wybrałam zbyt jasny i są niewidoczne na czapce. Początkowo też zrobiłam czapę zdecydowanie za głęboką i skracałam po przymiarce na głowę dziecka.
Do kompletu rękawiczki z wzorem sówek - te wyszły jak należy - zgodnie ze schematem. Sówki nieduże, bo włóczka cieniutka, same rękawiczki zrobione dość ciasno, żeby nie przewiewało dzianiny.


Schemat sówki gdzieś z netu, linka nie podam, bo nie mam.

Kardigan z warkoczem

$
0
0
przeznaczony dla córki - jednak prezentuję go ja, bo córki nie ma. Zapewne na córce będzie lepiej wyglądał, gdyż jest szczuplejsza. Miałam go ukończyć na Wszystkich Świętych, jednak nie zdążyłam. Matylda wymyśliła sobie taki sweter z półokrągłymi połami, wykończony warkoczem. Jakoś nie bardzo go sobie wyobrażałam, więc nie chciało mi się brać za robotę (rok to trwało).

Druty 7 mm; włóczka "Gipsy Kartopu",50% akryl, 50% wełna, 100 m/100g;
zużycie 700 g
 

No i w końcu siadłam tej jesieni. A sweter dał mi popalić, bo włóczki była ograniczona ilość i kilkakroć podpruwałam, żeby mi nie zabrakło. Już w trakcie wykonywania plisy okalającej prułam sweter na długość (po wyrobieniu połowy plisy wiedziałam, że braknie włóczki). Prułam też plisę, bo początkowo była szersza (powód jak wyżej). Ostatecznie kardigan pochłonął 700 g włóczki (tyle miałam), w tym 200 g to sama plisa.


Sweter robiony jest od góry, poły wyokrąglone, całość obrobiona plisą warkoczową dorabianą naokoło (na samym końcu), połączoną z tyłu przy szyi. Brak zapięcia - można go spinać agrafka, lub zapinką.


 

Detale
 
Sweter ma pełnić rolę ciepłego, jesiennego żakietu. W rzeczywistości kolor piękny: zieleń butelkowa. Zdjęcia nie oddają rzeczywistej barwy, proszę uwierzyć mi na słowo. Tu prezentowany jeszcze przed blokowaniem, więc jest nieco "sztywny".

Światowy Dzień Cukrzycy

$
0
0
przypada na 14 listopada, stąd mój powrót do tematu tej choroby. Jeszcze tylko parę słów na temat samego święta.

Światowy Dzień Cukrzycy został ustanowiony w 1991 r. przez Międzynarodową Federację Diabetologiczną i Światową Organizacją Zdrowia. To właśnie 14 listopada przypada rocznica urodzin odkrywcy insuliny: Fredericka Bantinga. Głównym celem akcji jest zwiększenie świadomości szerokich kręgów społeczeństwa odnośnie przyczyn, objawów, sposobu leczenia i powikłań związanych z cukrzycą. Światowy Dzień Cukrzycy przypomina, że liczba przypadków cukrzycy wzrasta i nadal będzie wzrastać, o ile nie zostaną podjęte natychmiastowe działania prewencyjne. Szacuje się, że około 285 milionów ludzi na świecie choruje na cukrzycę, z czego 90% cierpi na cukrzycę typu 2 (tzw. cukrzyca dorosłych), do której w dużej mierze przyczynia się otyłość i niezdrowy styl życia. Prognozy na przyszłość są również bardzo niepokojące – do roku 2030 liczba chorych może się nawet podwoić. W Polsce na cukrzycę choruje 3 mln osób z czego milion nie wie, że jest chora.
Każdego roku Światowy Dzień Cukrzycy jest skupiony wokół określonego tematu. Omawiane problemy obejmowały cukrzycę i prawa człowieka, cukrzycę oraz styl życia, cukrzycę i jej związek z otyłością, cukrzycę jako chorobę często dotykająca osoby w trudnym położeniu życiowym oraz cukrzycę u dzieci i młodzieży. W latach 2009-2014 tematem Dnia jest edukacja i profilaktyka cukrzycy.
Ze swej strony dodam, że sukces w zwalczaniu cukrzycy zapewnią takie proporcje w działaniu: 30% leki, 30% dieta, 30% wysiłek fizyczny, 10% samokontrola (pomiary glikemii na glukometrze).

Nowe kominy

$
0
0
Miałam przyjemność testować wzór komina dla Rene. Z rozpędu zrobiłam dwie sztuki. A ponieważ oryginał został zrobiony na drutach 6,5  mm pragnęłam jak najbardziej zbliżyć się do pierwowzoru. Pierwsze podejście na drutach 6 mm dało produkt nieco mniejszy; drugie, kiedy użyłam drutów 7 mm przyniosło spodziewany efekt - komin uzyskał idealne rozmiary, jak w opisie.
Komin nr 1:

Druty 6 mm; włóczka "Rozetti Sarayli", 70% akryl, 30% wełna; 100g/180 m + nitka wełenki nieznanego pochodzenia; zużycie około 150 g
 

 
Do kolorowej, melanżowej włóczki dodałam nitkę grafitowej cieniutkiej wełenki z zapasów - komin dzięki temu nie jest zbyt jaskrawy, a zyskał odpowiednią grubość. Niestety kończyłam zamykając już oczka "obcą" melanżową włóczką, bo właściwej brakło.
Zdjęcie na mnie oddaje właściwą gamę kolorów - pozostałe zrobione w słońcu pokazują komin jako dość jaskrawy udzierg.
 
Komin nr 2
W założeniu: męski. Tu również właściwą nitkę pogrubiłam dodając dodatkową. W rezultacie otrzymałam dość obszerny, ciepły komin. Zamierzam do niego dorobić jakąś czapkę (ale chyba nieco cieńszą).
 

 
Druty 7 mm; włóczka "Forban" 15% wełna, 74% akryl, 11% moher 220 m100 g + druga nitka wełenki nieznanego pochodzenia; zużycie 150 g
 
Sam wzór to kombinacja prawych i lewych oczek - daje ciekawą strukturę dzianiny. Bardzo dziękuję Rene za możliwość testowania.
 
Dziękuję też za miłe komentarze pod poprzednim postem. 


Moje zmagania cd.

$
0
0
Napisałam wcześniej, że sukcesem w zwalczaniu cukrzycy typu 2 jest utrzymanie następujących proporcji:  30% leki, 30% dieta, 30% wysiłek fizyczny, 10% samokontrola. Leki wszystkiego  nie załatwią, pacjent musi zachować samodyscyplinę zarówno w jedzeniu, jak i dawkowaniu sobie ruchu. Być może zabrzmi to paradoksalnie, ale pomimo zdiagnozowanej i leczonej cukrzycy generalnie czuję się znacznie zdrowiej. Straciłam na wadze 14 kg i nie odczuwam, żadnego dyskomfortu wynikającego ze zmiany w trybie odżywiania się. Owszem musiałam się uczyć przez ostatnie kilka miesięcy, co jeść należy, a czego nie, jakie produkty ograniczać czy też rezygnować z nich całkowicie, a jakie nowe wprowadzić do diety. Przyzwyczaiłam się już do nowego modelu odżywiania, bez zbytniego poczucia wyrzeczenia odmawiam w towarzystwie zjedzenia kawałka smacznego ciasta...
Dziś chciałabym napisać o tym co jadam, czyli przedstawić przykładowy jadłospis. Przyznać muszę, że nie ograniczam się specjalnie z jedzeniem i jem 5-6 razy dziennie. Staram się pilnować stałych godzin posiłków, jednak życie nie zawsze to umożliwia.
Śniadanie: owsianka na mleku (składniki: 1 szkl. mleka, 2 łyżki otrąb owsianych, 2 łyżki płatków owsianych, 2 łyżki ziaren słonecznika, 2 łyżki jabłek ze słoika - starte, zawekowane, 1 łyżeczka pigwy, 1/2 łyżeczka cynamonu).
II śniadanie: koktaj "zielony"; mieszam co mam, ale obowiązkowo zawsze 1-1,5 łodygi selera naciowego, 1/4 avocado, 2 łyżki oleju lnianego i teraz różnie: czasem 1/4 gruszki lub jabłka, ostatnio kawałek cukinii, nać zielonej pietruszki, albo selera, liście rucoli, 1 łyżeczka  pigwy. Zalewam te składniki szklanką  przestudzonej zielonej herbaty lub wody mineralnej, blenduję i spożywam na drugie śniadanie.
Obiad: mięso (indyk, pierś z kurczaka, wołowina, schab itp.) lub ryba; brokuł, fasolka szparagowa, brukselka (zamiennie)  - gotowane na parze, czasem 2 łyżki brązowego ryżu lub kaszy jaglanej, lub w to miejsce zgotowana fasola, ciecierzyca lub soczewica; surówka z sałaty lub kapusty pekińskiej, mix sałat wzbogacone pomidorem, ogórkiem kiszonym itp. lub surówka z kiszonej kapusty z marchewką i kawałkiem jabłka (lub bez). Surówki zawsze polane olejem rzepakowym, albo oliwą z oliwek, lub olejem słonecznikowym.
Podwieczorek: kubek(250 g) jogurtu naturalnego. Niekiedy ten podwieczorek zamienia się z obiadem i kiedy wiem, że do domu wracam później, jem najpierw podwieczorek, a obiad wskakuje w jego miejsce.
Kolacja: zamiennie: miseczka białego sera z jogurtem; pasta z białego sera z wędzoną rybą i oliwkami; jajecznica z 2 jaj (bez tłuszczu); czasem kanapki z 2 kromek chleba "ProBody" z wędliną - do tego surowe warzywa: papryka, pomidor, cukinia, ogórek, sałata, cykoria itp.

Ze śniadania w postaci owsianki nie jestem w stanie zrezygnować, gdyż stanowi jedyną namiastkę słodkości spożywaną przeze mnie. Wręcz zawsze czekam na takie śniadanie.
Zwykle "zielony" koktajl zabieram ze sobą do pracy w kubku termicznym.
Mięso obiadowe zawsze przyrządzam bez tłuszczu. Gulasz, pierś podsmażam na patelni ceramicznej, potem przekładam do rondelka i podgotowuję z przyprawami i warzywami. Często robię mięso w rękawie, albo w naczyniu żaroodpornym w piekarniku (bez tłuszczu); plastry schabu piekę bez tłuszczu na patelni lub grillu elektrycznym, następnie podgotowuję w wodzie z przyprawami). 
Nie opracowałam jeszcze dla siebie dobrego podwieczorka - bo nie zawsze zachwyca mnie jogurt - jest po prostu wygodny do zabrania ze sobą, kiedy muszę przestawić kolejność posiłków.
Jeżeli dopada mnie głód lub chęć na przekąszenie czegoś - jem kilka migdałów.
Przyświeca mi zasada, by spożywać potrawy o niskim lub średnim indeksie  glikemicznym. Ostatnio, by poprawić wyniki, prawie nie jem owoców (ćwiartka, jabłka lub gruszki do koktajlu - to maksimum). Odkryłam natomiast nowe nieużywane dotąd przeze mnie ziarna: soczewicy i ciecierzycy. Ta ostatnia zachwyciła mnie smakiem i uważam, że świetnie nadaje się do wielu potraw m.in. do sałatek. Dobrze sprawdza się kiszona kapusta, zarówno jako surówka jak i przekąska.
Jako, że należę do osób, które jakoś niespecjalnie realizowały się w kuchni, teraz też się nie wysilam z gotowaniem (nie chce mi się). To co jem i w takiej formie zupełnie mnie satysfakcjonuje.
Kolejnym razem napiszę czym jeszcze wspomagam swoją dietę poza olejami i oliwą z oliwek.

Komentarz do komentarzy posta z 19.11.2014 r.

$
0
0
Zacznę od ciapary. Agnieszko to jest kot. Wracałam z "dziewczętami", znaczy się z psicami już niemal o zmroku, kiedy wypatrzyły kota. Kocisko ewakuowało się na wysokie drzewo, one szczekały pod. Cyknęłam fotkę - nie wiedziałam co wyjdzie. A po zrzuceniu zdjęć na komputer okazało się, że oczyska kocie wyszły niesamowicie...
Ula - jak sama potwierdzasz, zmiany w kuchni wpływają dobrze na wszystkich domowników.
Utkane z pasji - ja nie cierpięi nie przeżywamżadnego dyskomfortu z powodu zmiany trybu odżywiania, po prostu tak postanowiłam i już. Przecież jak setki osób w podobnej sytuacji, jeśli zechcę, mogę złamać swoje postanowienia. Życiem cieszę się bardziej, niż poprzednio: mogę w końcu kupować mniejsze rozmiary ciuchów i ubierać się modniej, zaczęłam ponownie robić bardziej staranny makijaż (jak byłam gruba - to jakoś mi się nie chciało), mam zdecydowanie lepszą kondycję fizyczną, nie dokucza mi ból stóp (bolały mnie przez ostatnie 10 lat - okresowo tak, że kiedy pomyślałam, że mam wstać z fotela i iść - to mnie to przerażało), nawet kręgosłup już tak nie dokucza jak dawniej. Jedyny minus - to niestety zmarszczki, przydałby się botoks (żart).
Mario - pigwowca mam w ogrodzie. Dawniej z owoców robiłam soki i nalewki. W tym roku wykorzystałam dla siebie. Owoce wyczyszczone z gniazd nasiennych zostały starte (przepuściłam pigwę przez przystawkę do maszynki do mięsa - grube oczka) i włożyłam do słoików, mocno ubiłam, zakręciłam i zagotowałam słoiki. Po otwarciu trzymam w lodówce i dodaję do czego mi tam pasuje. Pigwa ma mnóstwo witaminy C. Kiedy mogłam, piłam sok (z cukrem) do herbaty.
3nereida - na razie świadomie jeszcze nie sięgam po czekoladę (w szafce jest), wiem, że można od czasu do czasu zjeść gorzką 70-80%, ale jeszcze nie.
Zielone koktajle są wspaniałe - te moje to wersja uboga. Jednak jeżeli nie cierpi się na cukrzycę, można je robić na bazie soku jabłkowego, jogurtu, różnego mleka (kokosowe, owsiane itp.), z bananem, który zupełnie zabija smak np. selera naciowego. Tu znajdziesz różne przepisy - niektóre kompozycje są bardzo smaczne. Potem już nie trzeba przepisów - człowiek sam komponuje różne napoje. Jest to niewątpliwie bomba minerałów i pierwiastków potrzebnych organizmowi.
Ewo - już bez zbytniego dyskomfortu nie jem ciast i słodkiego; teraz np. zauważam, że owoce są bardzo słodkie. Czasem mąż ma ochotę na coś słodkiego i biegnie do cukierni - zawsze pyta czy mi coś kupić. Po prostu nie jem i już.
Ogólnie drogie Panie - proponuję, by tego sposobu odżywiania nie nazywać dietą, a określić mianem zdrowego odżywiania. Generalnie to takie jedzenie i ćwiczenia fizyczne - to nic innego jak prowadzenie zdrowego trybu życia.

Jesień...

$
0
0
W ostatnich dniach rozłożyła się na świecie z jej mniej przyjemnymi aspektami: mglisto, wilgotno, zimniej. Krótki dzień nie pozwala nawet na sensowne spacery. Wszędzie: w telewizji, reklamach, na blogach trwa już zmasowane "katowanie""Bożym Narodzeniem" (zaczęło się jeszcze przed 1 listopada...).



Dzisiejsze zdjęcia to suma wypadów spacerowych z ostatniego tygodnia. Trasę nieco zmieniłam i trafiłam na konie, które niewątpliwe przyzwyczajone do dokarmiania zainteresowały się tym co robi zakapturzona istota przy płocie (robiła zdjęcia). Ze stoickim spokojem konik nie reagował na wściekłe ujadania psów, wyraźnie do niego adresowane. Kiedy nic nie dostał, po prostu odmaszerował.




A szarości jesieni też mogą być inspirujące - włóczkowo.




Smutna niedziela dla nas

$
0
0
nasz Czesio pokicał dzisiaj za tęczowy most. Nic nie zwiastowało, że jest coś nie tak. Myślę, że mógł to być zawał serca. Nie zdążyłam nawet pomyśleć, gdzie tu dzisiaj szukać weterynarza - było po wszystkim.

 
W transporterku, po przyjeździe do Zagórza
 
Na rękach u Matyldy - tak go oswoiła, że uwielbiał leżeć na kolanach w takiej pozycji
 
Piękny, zdrowy królik rezydował w otwartej na stałe klatce, kiedy chciał - mógł wychodzić. Jednakże ostatnio, jakoś nieczęsto korzystał z tej możliwości.
 
 

Królik wyjada suszone dla niego listki, Ifunia się przygląda
 
Czesio był królikiem niezwykłym, chyba nie ma takiego, który podróżowałby tak dużo w swoim życiu: Kraków, Sanok, Lublin. Wakacje spędzał z nami i jeździł codziennie na letnisko do ogrodu.
 

 
Ostatnie dwa lata przebywał u nas na stałe. Miłe, niekłopotliwe zwierzątko. Starałam się dbać o niego jak najlepiej. Był równolatkiem z Ifunią (siedem lat). Mieliśmy z nim kilka przygód, dostarczył nie lada emocji. Pochowaliśmy go pod lipą obok Gucia (nasz pies, który był przed Ifunią) i Usi (piesek mamy). Tu wątek Czesia.


Kapliczki przydrożne. Kapliczka w Jabłonkach

$
0
0
Posadowiona na wzniesieniu (przy zejściu z czarnego szlaku), po lewej stronie drogi prowadzącej z Baligrodu do Cisnej . Murowana, wzniesiona w XIX wieku. Interesująca architektonicznie.




Wiatr od wschodu

$
0
0
powiewa i mocno ziębi. Kiedy wczoraj wybrałam się z psami nad stawy - myślałam, że nie wykonam dziennej dawki ruchu. Potwornie zmarzłam w palce dłoni. Miałam rękawiczki, dosyć cienkie, na to wełniane mitenki i nie dało się wytrzymać. Zwykle taki ekwipunek mi wystarcza. Miałam wrażenie, że odmroziłam sobie palce, a było tylko -4 st. C.

Stawy zamarzają - łabędziom został niewielki skrawek lustra wody
 
Dzisiaj pojechaliśmy na działkę, by porobić jeszcze zimowe zabezpieczenia, przede wszystkim wypuścić wodę z rur:

Tak zabezpieczona została woda na podwórku
 
 Stawek też pokrył się taflą lodu
 
Jest i drzewo na opał
 
Troszkę otuliłam niektóre rośliny i ewakuowaliśmy się z powrotem z powodu dotkliwego chłodu. W chałupie nieco się zagrzało, bo paliliśmy pod kuchnią.


 Zima zdecydowanie przypuściła atak, a jeszcze tydzień temu zebraliśmy takie rydze:

Pulowerek dla dziewczynki

$
0
0
i mały, ciepły baktus - to moje ostatnie prace. Pulower na dziecko w wieku 1 rok+ wykonany na maszynie dziewiarskiej - niegruby (taki miał być). Baktus puchaty: z dwóch nitek: akryl + 50 g jakiejś fantazyjnej włóczki. Wyszedł grubawy, ale miły, delikatny i niegryzący.

Dzianina maszynowa; wykończenie: ściagacze przy szyi i pachach: druty 2,25 mm;
zużycie niewiadome; akryl 100%
 

Aplikacja wykonana szydełkiem i naszyta na pulowerek
 
Wzór sowy odrobiony ze zdjęcia (fotka nie wiadomo skąd).
Tu pulower w towarzystwie baktusa:
 


Znani w dzianinie. Camilla Belle

$
0
0
Zainteresował mnie komplet dzianinowy, w którym wystąpiła amerykańska aktorka Camilla Belle. Pochodzi z kolekcji, również mieszkającej za oceanem, Tory Burch.



Całość stanowi dość ciekawą stylizację, jednak nieodparcie kojarzy mi się z dzianiną z recyklingu. To w czasach PRL-u chadzało się w takich melanżowych, składanych z kilku różnych nitek, dzianinach.


Włóczki pochodziły najczęściej ze sprutych swetrów. Czasem dokładało się jedną nową nitkę, by dzianinę wzmocnić. Często lewa strona nie była zbyt ciekawa z powodu guzków. Sama nosiłam takie dzianiny i oczywiście robiłam w podobnym stylu swetry dla męża. Dziś, kiedy mamy dostatek włóczek różnorodnych gatunkowo i kolorystycznie, kiedy świadomie farbowane są w przechodzące kolory - dzianiny melanżowe zyskały nową jakość. Przyznam się, że dość długo opierałam się włóczkom melanżowym, właśnie ze względu na wspomnienia. Dziś chyba uprzedzenia mam za sobą i ponownie zaczęły mi się podobać takie "składanki".
Ponoć, jak napisano w artykule prezentującym komplet, góra - to sweterek dzianinowy, dół - spódnica to już materiał z nadrukiem dzianiny.


A czy moje Czytelniczki mają podobne do moich -  spostrzeżenia?

Fantazyjne kominy

$
0
0
zostały zrobione na drutach, zwykłym ściągaczem (nie było tu co wymyślać). Bazą była fantazyjna włóczka: bo nie dość, że miała moherowy włosek, to jeszcze metaliczną nitkę i w to wszystko wplecione, co ileś tam centymetrów, kulki wełny w kolorze niebieskim.


Druty 7 mm;  włóczka fantazyjna "CasaC San Remo"; 75 m/50 g; skład: 44% moher, 28% wełna, 11% poliamid, 5% wiskoza, 9% akryl, 3% poliester;  zużycie na oba kominy 350 g
 
Kupiłam takiego cudaka (właśnie jako cudaka), kiedyś tam w szmateksie z włóczkami. Leżała ta włóczka i pomysłu na nią nie było.


 
A teraz, kiedy tej jesieni okazało się, że modne stały się cekiny i złoto-srebrne nitki - wymyśliłam, że zrobię kominy (na prezenty gwiazdkowe). Do jednego dodałam cieniutką niebiesko-turkusową niteczkę, do drugiego czarną. I wyszły niby podobne, a jednak nieco inne. Długość - tak do zamotania dwa razy, gdyż robiłam te kominy, jako długi szalik, potem zeszyłam. Ponadto ta duga nitka - akryl,  niby taka sama, a jednak "dała" w rezultacie komin z niebieską - nieco grubszy, a czarny - nieco cieńszy i szerszy (jednakowe druty i liczba oczek).

Moje zmagania cd.

$
0
0
Wiem, wiem, że przynudzam o cukrzycy. Jednak dziś chciałabym się trochę pochwalić. Pod koniec listopada doczekałam się na wizytę u diabetologa. Zapisał mi plik badań. I z wyników jestem bardzo zadowolona. Na początek cholesterol (20 lat miałam podwyższony i nic go nie ruszało), teraz w normie i całkiem niezły HDL i LDL, trójglicerydy spadły do dolnej granicy normy. I to co najważniejsze: glukoza na czczo z krwi żylnej: 86. W domu borykałam się z glukozą poranną - jakoś nie chciała zejść poniżej 100 (teraz w porywach się zdarza). Oznacza to, że być może glukometr ma jakąś granicę błędu. W ciągu dnia cukier nigdy nie skacze mi powyżej 140 (oczywiście bardzo się pilnuję z jedzeniem). HbA1c - 6,5% - dążyłam do tego wyniku. Są i nieco gorsze wskazania - za wysoki poziom mocznika we krwi (muszę jeść mniej białka) oraz gorsze wyniki badań prób wątrobowych - co oznacza kiepską pracę wątroby (tak podejrzewałam). Badania pepetydu C  - na razie w Sanoku niemożliwe (nie robią), muszę jeszcze zadzwonić do jednego z laboratoriów. Ma pomóc w doborze leków (stężenie peptydu C we krwi odpowiada stężeniu wydzielanej insuliny). Krótko mówiąc, wyrównałam cukrzycę w ciągu 4,5 miesiąca od diagnozy. Oczywiście należy pamiętać, że samo nie przyszło: dieta (zero cukru, zero tłuszczu - poza roślinnym), dużo ruchu. Tak brzmi bardzo, bardzo skrócona recepta. Jestem żywym dowodem, że można, jeżeli się tylko chce. No i dodam jeszcze, że jest mnie mniej o 15 kg.
Viewing all 431 articles
Browse latest View live