Quantcast
Channel: U Antoniny
Viewing all 433 articles
Browse latest View live

Holenderski sweter rybaka

$
0
0
Bardzo dawno nie pisałam posta z cyklu "Historia dziewiarstwa". Czas nadrobić stracony czas.
Swetry rybaków w Holandii mają bardzo długą tradycję: podaje się, że robiono je już około 1850 r. W latach czterdziestych, pięćdziesiątych ubiegłego wieku zaczęły zanikać. Jednak pasjonaci holenderscy zaczęli badać historię tych swetrów oraz przywracać oryginalne wzory współczesności.
I tak książka Nederlandse Visserstruien omawia cztery wzoryswetrów rybaka. Tu znajdziemy kolejne książki na ten temat.
Rybacy nosili swetry dziane przez ich mamy, żony, siostry, córki - w motywy, które powstawały w głowach kobiet. Wzory były przekazywane z pokolenia na pokolenie (nikt ich nie spisywał, zachowały się jedynie na starych fotografiach). Ponoć można było po wzorze na swetrze zorientować się z jakiej wioski pochodzi rybak. A legenda głosi, że dziewczyna zaczynała robić sweter dla ukochanego w dniu zaręczyn, by wręczyć mu go w dzień ślubu.

Zdjęcie stąd
 
Najczęściej swetry te robiono w  kolorach: granatowym i czarnym, niekiedy w szarym oraz białym. Motywy na swetrze to: sieć rybacka, jodełka, kotwica, drabinka, fale, błyskawice itp.
Najciekawszą jednak wydaje się inicjatywa mieszkańców wioski Arnemuidse. Grupa kobiet zapragnęła, dać swetrowi rybaka nowe życie i panie przystąpiły do wykonywania swetrów według tradycyjnych wzorów, ale w dwunastu modnych kolorach.

 
Zdjęcie stąd

 
Swetery rybaka z Arnemuidse są w sprzedaży i można zamówić je w Atelier Jaffari. Przygotowano też profesjonalną akcję promocyjną, a znakomite zdjęcia swetrów wykonał fotograf Luis Drent:
 



Powyższe zdjęcia pochodzą stąd

Literatura:
1. http://www.omroepzeeland.nl/nieuws/2013-03-02/379540/hippe-visserstruien-terug-van-weggeweest%23.UTHvtjCjN8E#.VRL-yaR0xLM
2. http://www.visserstruien.nl/boek.php
3.http://lupineke.blogspot.nl/2012/06/visserstruien.html
4. http://zeeuwsevisserstruien.blogspot.nl/
5.http://blij-dat-ik-brei.blogspot.nl/2012/08/visserstrui.html

Mytki - raz jeszcze

$
0
0
Wiem, wiem - były niedawno. Ale jakoś tak mi wyszło, że temat pociągnę dalej. Dzisiaj kolejny, nowy zestaw mytek (myjek). Tym razem robione do pary i tak pakowane.


Komentarze pod poprzednim postem zaiste były bardzo interesujące. I tak: w niektórych regionach pani podaje, że u nich nie ma mytki ("dziewczyny" - chodzi o rodzaj rzeczownika), a jest "chłopiec" (rodzaj męski): "myjak". W wielu domach faktycznie funkcjonuje nazwa: "mytka", w innych: "myjka".

Zapakowane w estetyczny koszyk - mogą być prezentem
 
A ludzie do celów kuchenno-łazienkowych używają naprawdę dziwnych gałganków. W komentarzach pojawiły się  informacje następujące: więc skarpety - jak najbardziej, następnie stare rajstopy zwinięte w kulkę oraz płatki kosmetyczne i oczywiście różne szmatki i szmateczki.


Dodam od siebie, że ja naczynia myję gąbką, a wyżej wymienionych mytek używam do ścierania, wycierania, polerowania, jako podkładek itp. Jakoś nie bardzo mi się nimi myje naczynia... Mimo wszystko są potrzebne w gospodarstwie i już.

Guziki

$
0
0
Takie urocze guziki kupiłam w "Intermarche":

 
 

Oprzeć się nie mogłam. Niektóre już poprzyszywałam do czapeczek Wandzi.

Zatrzymane w kadrze

$
0
0
Tak korzystamy z przyzwolenia pana i leżymy na wersalce:
 
 

Życzenia świąteczne

$
0
0
Autorka karty: Teresa Kopeć
 
 
Wszystkim Czytelnikom
składam życzenia spokojnych, radosnych
Świąt Wielkanocnych

Czapki wiosenne dla małej dziewczynki

$
0
0
Wprawdzie wiosna w odwrocie, jednak niebawem wiosenne czapki się przydadzą. Te zrobiłam dla półtorarocznej Wandzi:

Cieniutka z włóczki bawełnianej z domieszką akrylu; waga 31 g

Bawełna z akrylem; waga 29 g

Bawełna z akrylem; waga 34 g
 
Zrobiłam je z włóczek bawełnianych; niektóre mają niewielką domieszkę akrylu; druty 3,25; 3,75; 4 mm. W zależności od grubości przędzy - czapki ważą od 42 g do 29 g. A więc niewiele. Najgrubsza jest w paski (w fioletach) i tej inaczej wykonałam główkę:

Bawełna; waga 39 g
 
Bawełna; waga 42 g
 
Pozostałe powstały według jednego schematu: są ściągane nitką w ostatnim rzędzie; robiłam po dwa oczka razem, a potem przeciągnęłam przez nie nitkę i mocno ściągnęłam. Czapki te robiłam wzorami takimi, jak fantazja mi dyktowała. Ozdobiłam je niedawno kupionymi, kolorowymi guzikami.
Tu wszystkie razem:

Rozpinany sweterek dla dziewczynki

$
0
0
Zwyczajny, na wiosnę, z bawełny. Przyszyłam do niego niedawno kupione kolorowe guziki. Ożywiają monotonię koloru i splotu.

Druty 3,25 i 3,75 mm; włóczka bawełna 100%  (innych danych brak); zużycie 220 g


Sweterek w rozmiarze na 1,5 roku. Splot mój ulubiony (wcześniej wykonałam nim dwie czapki: różową i miętową). Korpus zrobiony został bez zszywania, natomiast rękawy zszywałam, bo splot nieco inaczej układa się robiony na okrągło (trzeba  przekręcać oczka).
Oto schemat splotu:

 




Sweterek teraz jest jeszcze dość długi, ale w lecie powinien być już dobry.
 

Wiosna w rozkwicie

$
0
0
Dwa bardzo ciepłe dni dynamicznie przyspieszyły wiosnę. Pracujemy w ogrodzie, ptaszęta na drzewach wywodzą swe trele, motylki latają parami - widziałam parki cytrynków i pawiego oczka. Pogoda doskonała: jeszcze nie upalna, nie gryzą muchy i komary. Cudny czas i świat. Chce się żyć...
Dzisiaj więc kwietne migawki z ogrodu.
Kwitną cebulice i puszkinie.




Na trawnik wypęzły śnieżniki, a po kątach kryją się przylaszczki:



Żółte pierwiosnki pachną miodowo, fioletowe nieśmiało rozchylają płatki, a spod kamienia zaglądają fiołki:

 
 

Są już pierwsze miniaturki tulipanów:


Hiacynty rosną w oczach. Od wczoraj do dzisiaj wychyliły się z ziemi:


Tylko ciemiernikowi coś się pomyliło, nie kwitł w jesieni, ale wiosnę tak powitał:


Zatrzymane w kadrze

$
0
0
Zatrzymaliśmy się dzisiaj po południu na parkingu Intermache. Mąż pobiegł do sklepu. Nagle po drugiej stronie ulicy, na obrzeżach placu handlowego, nieopodal przystanku autobusowego zobaczyłam spacerującego bociana. Faktem jest, że niedaleko bociany mają gniazdo, jednak nie widzi się ich przechadzających się tak blisko ulicy. Wyskoczyłam z samochodu, wyjęłam aparat i udało mi się zrobić kilka zdjęć (w przybliżeniu).

 W tle, między gałęziami,  widać wieżę tego ratusza; bocian zaznaczony strzałką
 


 Bociek wyraźnie poszukiwał materiału do reperacji? wzmocnienia? gniazda.
Ostatecznie z  czymś tam w dziobie wzniósł się w powietrze (lewy dolny róg zdjęcia):


by wylądować na gnieździe, gdzie czekała już druga połowa:

Ponczo dla dziewczynki

$
0
0
Wandzia przyjechała na święta, zrobiłam więc dla niej maleńkie ponczo na wiosnę:

Szydełko 3,5mm; włóczka "Kotek" 300 m/100g; zużycie 160 g


Ponieważ czasu było niewiele - robótka musiała być szybka. Ponczo zostało zrobionej najprostszym wzorem słupkami, w paseczki.




Zdjęcia nie oddają rzeczywistych kolorów: w zestawie jest róż (neonowy), klasyczny fiolet (na zdjęciach wygląda jak szafir), kolor fuksjowy i bakłażanowy. Ponczo zostało zrobione z włóczki "Kotek" - całość waży 160 g.


Początkowo zamierzałam wykonać na dole frędzelki, jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Dziewczynka jest na takim etapie, że jakieś wystające elementy garderoby dość mocno szarpie. Wykończyłam ponczo muszelkami. Góra ściągana sznureczkiem z pomponami.

Sweterek dla prawnuczki

$
0
0
Moja mama zrobiła sweterek dla drugiej prawnuczki, czteroletniej Zosi. Fotki niestety kiepskie, wykonane telefonem, a sweter przed blokowaniem: widać jeszcze nitki znaczące dodawanie oczek na rękawie, guziki nieprzyszyte. Jednak nie miałabym szansy zrobić lepszych zdjęć, gdyż sweterek wraz z prawnuczką już wyjechał z Sanoka.


 
Splot taki jak w sweterku Wandy; babcia jednak zdecydowała się na wykonanie kołnierzyka. Włóczka to jakiś akryl z zapasów peerelowskich.

Zatrzymane w kadrze

W bukowym lesie

$
0
0
dzisiaj, jeszcze wiosny nie widać. Pod stopami po jesiennemu szeleszczą liście, gałęzie pozbawione zieleni. Tylko niekiedy w krzakach zielenią się nieśmiało listki czarnego bzu, a pod drzewami leśnych konwalijek.


 W oddali miasto
 

Zabrałam psy do lasu w celu wygonienia. Pokonałyśmy we trzy kilka razy pionowe wzniesienie (w celach kondycyjnych). Maszerowałyśmy trochę ścieżkami, trochę na dziko. Rezultat osiągnięty - psie panny z apetytem wciągnęły jedzonko, a teraz leżą do góry łapami.




Pogoda nadal nierewelacyjna: w południe pocieplało, potem jednak się zachmurzyło i ponownie zrobiło dość zimno. Żałowałam, że nie zabrałam ze sobą rękawiczek.







Na koniec kępka piórek - widać, że jakaś ptaszyna padła łupem drapieżnika:


który nieopodal zgubił takie pióro:


Mamy za sobą 1,5 godziny bardzo intensywnego ruchu.

Czosnek niedźwiedzi kulinarnie

$
0
0
To już ostatnie chwile by zbierać liście czosnku niedźwiedziego. Za chwilkę pokażą się kwiaty i  liście staną się zbyt twarde i łykowate (komu to nie przeszkadza - może je spożywać). Jem czosnek niedźwiedzi już ze trzy tygodnie, od momentu kiedy liście stały się na tyle dorodne, by je zrywać. Trzeba pamiętać, że czosnek niedźwiedzi zawiera sporo witaminy C, obniża cholesterol i ciśnienie, działa przeciwmiażdżycowo, ma dobry wpływ na układ trawienny.


Młode listki czosnku doskonale nadają się do sałatek i surówek. Znakomicie komponują się z mięsem (jako przyprawa). Można z nich zrobić pesto czy leczniczą nalewkę, a nawet ususzyć i używać jako przyprawy.
Moje przepisy z wykorzystaniem liści czosnku niedźwiedziego:
I sałatka
2 jaja ugotowane na twardo,
garść liści czosnku niedźwiedziego,
kilka szczypiorów cebuli siedmiolatki,
jogurt naturalny, szczypta soli morskiej.
Jaja zetrzeć na grubej tarce, dodać pokrojone liście czosnku i cebuli siedmiolatki, posolić, polać jogurtem naturalnym, wymieszać i jeść z chlebkiem czystoziarnistym.

II sałatka
garść liści czosnku niedźwiedziego,
szczypior cebuli siedmiolatki,
zielony ogórek
sól morska, jogurt naturalny.
Pokroić liście czosnku i szczypior, dodać pokrojony na cząstki zielony ogórek, posolić, polać jogurtem. Jeść jak wyżej.

Jeżeli lubimy, możemy do obydwu sałatek dodać biały ser - otrzymamy kolejną, nieco inną smakowo sałatkę.

Bardzo dobrze komponuje się czosnek niedźwiedzi z sałatką, której bazę stanowi upieczony (ugotowany) i pokrojony filet z kurczaka przyprawiony kurkumą. Ja zwykle dodaję do takiej sałatki kukurydzę i drobny makaron. Ostatnio kukurydzę zastępuję ugotowaną ciecierzycą.

Jak moje Czytelniczki zauważyły kulinaria niezbyt mnie interesują. Post ten należy więc bardziej wiązać z tzw. zdrowym odżywianiem, niż ze sztuką kulinarną, której w zasadzie nie uprawiam.

Beret na drutach dla dziewczynki

$
0
0
Berecik wiosenny dla małej dziewczynki wykonałam z włóczki akrylowo-bawełnianej. Na niektórych zdjęciach kolor beretu wydaje się fioletowy - w rzeczywistości jest bakłażanowy. Jak się okazuje całkiem pasuje małej blondyneczce.

 
 Druty 3,25 mm; włóczka "Jeans" 55% bawełna, 45% poliakryl; 165 m/50 g; 
zużycie około 40 g
 

 
Do czapki dodałam niewielki pomponik. Całość robiona od góry, na okrągło, 7 klinów, wykończenie 14 rzędami ściągacza 2x2.
Malutka w berecie wygląda  uroczo. Kolorystycznie czapka pasuje do prezentowanego wcześniej poncza.

Kapliczki przydrożne. Kapliczka w Porażu

$
0
0
nieopodal kościoła z figurą Chrystusa Miłosiernego. Postawiona ku czci poległych i zakatowanych w obozach, podczas II wojny światowej, mieszkańców Poraża. Poświęcona w 1989 roku.


 
Zbliżenie
 
Zbliżenie

W moim ogrodzie

$
0
0
kwitną wiosenne kwiaty. Zdjęcia robiłam w zeszłą sobotę, kiedy jeszcze było cieplutko i słonecznie:















Majowy weekend

$
0
0
spędziliśmy poza domem. Pojechaliśmy do córki - do Krakowa. Pierwszy raz, od lat bardzo wielu, święta majowe nie upływały pod znakiem pracy na działce. Wyjazd nasz to przedsięwzięcie logistyczne. Trzeba było zapewnić opiekę zwierzętom. Ifunia poszła do hoteliku, gdzie miała jak w domu, gdyż opiekunowie poświęcali jej swój czas i bardzo się troszczyli. Ifa pozostawiona sama po prostu cały czas szczekała... A ponieważ poprzednio byłam bardzo zadowolona z hoteliku - tym razem bez obaw zostawiłam tam psa. Tola poszła do mojej mamy. Mały piesek swą tęsknotę demonstrował niejedzeniem - przeszedł na ostrą dietę i dopiero w ostatni dzień dał się namówić na odrobinę chrupek. Tolce - pomimo, że mamę traktowała z rezerwą, nie przeszkadzało to w pakowaniu się do łóżka starszej pani. Kiedy wróciliśmy wieczorem w niedzielę, zaraz po wrzuceniu bagaży do mieszkania, ruszyliśmy po odbiór naszych stęsknionych zwierzątek.
Harmonogram pobytu w Krakowie był dość napięty: w sobotę przed południem wizyta w ZOO z najmłodszym członkiem rodziny; po południu odwiedzaliśmy rodzinę mojego brata  mieszkającego poza Krakowem. W sobotę z córką wyruszyłyśmy na całodzienną wycieczkę w Pieniny (będzie osobna relacja). Niedziela do obiadu została spędzona rodzinnie. Potem wracaliśmy do domu.
Dziś tylko migawki z ZOO. Pogoda była dość kiepska, zachmurzenie, co jakiś czas popadywał deszczyk. Nie przeszkadzało to jednak, licznym Krakowianom z dziećmi, w zwiedzaniu ogrodu. Ostatecznie dość mocny chłód wypędził nas stamtąd.
Zależało nam by trafić na karmienie zwierząt.  Udało się to - obserwowaliśmy karmienie słoni:



Duże wrażenie na Wandzi robiły ptaki:





Jakoś nie bardzo interesowały ją dzikie koty i małpy:



Za to podziwiała zebry oraz żyrafy:




Najwięcej radości było w mini-zoo: gdzie można było dokarmiać zwierzątka, pogłaskać małe kózki, zobaczyć z bliska króliczki i kury.
A na koniec akcent włóczkowy - "pani lama":


Jestem w nieustannym niedoczasie

$
0
0
oczywiście nie w znaczeniu szachowym, ale życiowym. Nawarstwiają się obowiązki i zawsze  jest coś pilniejszego do zrobienia. A więc praca zawodowa, praca w ogrodzie, gdzie jak zawsze jestem nieodrobiona, w domu coś trzeba zrobić (zgotować, wyprać, wyprasować itd.), pilnować swoich treningów i w końcu brakuje czasu na blogowanie.




Gdzieś skasowały się zdjęcia zrobione w ogrodzie wczoraj, kiedy  jeszcze świeciło słońce, nie ma fotek bolerka zrobionego dla Wandzi. Brakło czasu na opracowanie zdjęć z wycieczki w Pieniny... Wczoraj zamierzałam przygotować post o wycieczce- skończyło się zapoznawaniem z aplikacją Endomondo - wprawdzie nie biegam, ale jest dla mnie przydatna, jeżeli chodzi o treningi fitness i chodzenie.  Dlatego dziś tylko starsze zdjęcia wiosenne i nasze pieski:

 

W Pieniny

$
0
0
wybrałyśmy się z córką w sobotę podczas majowego weekendu. Rankiem już w Krakowie siąpił deszczyk. Z góry wiadomo było, że zaplanowana wycieczka nie będzie satysfakcjonowała krajobrazowo... Hmm - skoro zostało postanowione - ruszyłyśmy. Dojechaliśmy do Krościenka, by tam zostawić panów (tatę Wandzi i dziadka) z małą Wandzią; a same hajda w góry. Padało. No i padało. Im wyżej jakby mniej, ale za to mgły było coraz więcej i zimno. Zmarzłam w ręce (nie zabrałam rękawiczek i czapki).

Widok na Krościenko
 
Najpierw podeszłyśmy niebieskim szlakiem do ruin zamku Pieniny:






Mgła uniemożliwiała zrobienie sensownych zdjęć, ale taką salamandrę na trasie zobaczyłyśmy:

Kolejny punkt, to Trzy Korony (982m n.p.m.) - najwyższy szczyt Pienin Środkowych:


Stąd podejście na platformę widokową na Okrąglicy. Zgodnie z przewidywaniami - widoków zero. Pamiętam, że kiedy byłam tam dobrych kilka lat temu - widoki były cudowne. A tu nic, mgła jak mleko. Tylko jakieś skałki wyłaniały się z tej bieli...

 




Zeszłyśmy do Przełęczy Szopka (779 m n.p.m.):




A stamtąd zdecydowałyśmy się dojść do schroniska Trzy Korony. Niżej zrobiło się nieco cieplej i w końcu można było zobaczyć jakieś widoki.




 
Schronisko Trzy Korony:
 
 
 
I widoczki z tarasu:
 

 
Potem najpierw zielonym i znów niebieskim szlakiem powróciłyśmy do Krościenka.  Wyliczyłam, że zrobiłyśmy około 15 km, które poczułam w nogach dopiero następnego dnia. Nic to, że widoków nie było - jest to powód, by tam znów kiedyś powrócić. 
Viewing all 433 articles
Browse latest View live